VI Festiwal Muzyki Oratoryjnej „Musica Sacromontana” na podgostyńskiej Świętej Górze dobiegł końca. Podczas drugiego festiwalowego weekendu publiczność zachwycała się muzyką Maksymiliana Koperskiego i Józefa Elsnera. Także podczas tych dwóch koncertów mury bazyliki szczelnie wypełnili miłośnicy muzyki.
Festiwal ukoronował niedzielny koncert pt. „Józef Elsner – skarby muzyki polskiej”. Publiczność wysłuchała utwory Missa in D op. 34 J. Elsnera oraz Przybądź Duchu Święty op. 61, Totus Tuus op. 60 Henryka Mikołaja Góreckiego w wykonaniu Orkiestry Sinfonia Sacromontana i Polskiego Chóru Kameralnego – Schola Cantorum Gedanensis.
W przeddzień Gdyńska Orkiestra Kameralna Sinfonia Nordica wespół z Akademickim Chórem Politechniki Gdańskiej pod batutą dr. Mariusza Mroza zaprezentowała Mszę Pastoralną ułożona na jeden głos śpiewany z towarzyszeniem organów, Vidi Aquam, Ave Regina Caelorum i Pod Twoją Obronę M. Koperskiego oraz Simple Symphony Benjamina Brittena.
Słowo o muzyce wygłosił M. Mróz, dyrygent, adiunkt na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jemu oraz Bernardecie Wujtewicz, skrzypaczce, dyrygentce i dyrektor artystycznej gdyńskiej orkiestry Sinfonia Nordica, zadaliśmy kilka pytań.
* * *
• Ngg: Na świętogórskim festiwalu gości Pan po raz drugi. Tym razem z zupełnie inną muzyką. Będzie Pan wspominał ten powrót z przyjemnością?
Mariusz Mróz: Dla młodej orkiestry i akademickiego chóru udział w takim festiwalu jest przede wszystkim wielkim wyróżnieniem. Nasz pierwszy pobyt był związany z wykonaniem utworów muzycznych niezwiązanych z Gostyniem. Były to utwory muzyki cerkiewnej. Wykonywaliśmy również utwór Misa Criolla Ariela Ramireza, bardzo kontrastujący z murami tej świątyni. Teraz przyjechaliśmy z czymś, co jest wyjątkowe nie tylko dla chóru, ale i dla Gostynia – z utworami M. Koperskiego.
Wracam tu nie tylko z przyjemnością, ale i z wielkim wzruszeniem. Z organizatorami festiwalu spotykam się po raz drugi. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że naród niemiecki, znany z wielkiego porządku, mógłby się uczyć od organizatorów przeprowadzania tak wielkich festiwali na bardzo wysokim poziomie.
• Jak wyglądały przygotowania do koncertu?
Przygotowania trwały dość długo. W zasadzie dziś dochodzimy do punktu kulminacyjnego, w którym te utwory będą mogły ujrzeć światło dzienne. To nieprawdopodobne przeżycie, ponieważ nikt do tej pory nie mógł wylegitymować się znajomością utworów Koperskiego. Nie istnieją wzorce, do których moglibyśmy się odnosić, jeżeli chodzi o historię muzyki. Są to rzeczy nowe, czyli dodatkowo dochodzi w pewnym stopniu świadomość tworzenia historii. Utwory, które dziś leżą na naszych pulpitach, tak naprawdę do tej pory są zagadką w różnych aspektach.
Bardzo dużo się spieraliśmy i do tej pory się spieramy z orkiestrą, czy to ma być trochę szybciej, czy trochę wolniej, czy to jest tutaj kulminacja, czy cieniowanie. Po pewnym czasie zaczyna to wchodzić w pewien tor, ponieważ tak naprawdę muzyka znajduje odpowiedzi na te wszystkie pytania, z którymi się zmagamy. Sama wpada we właściwe parametry wykonywania, sama się układa.
• Jak ocenia Pan twórczość M. Koperskiego? Jaki to kompozytor?
W muzyce bardzo często jest tak, że warstwie śpiewanej towarzyszy warstwa instrumentalna jako wsparcie. Warstwa muzyczna utworów Koperskiego jest trochę przedziwna, najczęściej występuje tu zupełnie inna sytuacja – istnieję dwie warstwy, które są samodzielne, ale wzajemnie uzupełniające się. Dla nas to swego rodzaju eksperyment, żeby usłyszeć brzmienia, które nie są nam znane z tak różnymi kombinacjami. Jest to zarazem niezmiernie ciekawe.
• Czy pokusiłby się Pan o umiejscowienie Koperskiego w konkretnym miejscu historii muzyki klasycznej?
Próbuję umiejscowić go w środowisku współczesnych jemu muzyków i kompozytorów. Na początku próbowałem go odnosić do Stanisława Moniuszki, ale czasami jest tam trochę Mozarta, trochę baroku, renesansu; a czasami jest tam muzyka, która wyprzedza epokę Koperskiego. Muzyka Koperskiego jest na pewno trudniejsza od Moniuszki. Rozwiązania harmoniczne, z którymi się spotkałem w partyturze, są absolutnie nieznane w tamtej epoce. Tak naprawdę efekt końcowy dla słuchacza jest bardzo przyjemny. Talent kompozytora jest większą wartością niż prawidłowy warsztat. Jego utwory są właśnie przywrócone do życia. Właściwie trudno było do tej pory porównywać i odnosić je do innych kompozytorów, bo nikt tej muzyki nie słyszał. Po ich nagraniu będzie można zacząć przeprowadzać porównania i analizy.
• Pańska praca habilitacyjna dotyczy twórczości M. Koperskiego. Jakim jawi się on człowiekiem w źródłach, do których udało się Panu dotrzeć?
Wzmianki o Koperskim, które miałem okazję przeczytać dzięki Wojtkowi Czempikowi, mówiły o tym, że to był niezwykle skromny człowiek. Dbał o podniesienie poziomu muzyki kościelnej i tak naprawdę w jego zainteresowaniach nie leżały sytuacje koncertowe i brylowanie na salonach jako kompozytor i wykonawca. Jego zadaniem było tworzenie muzyki kościelnej związanej z liturgią. Jego utwory, które trwają czasem minutę, czasem dwie, są bardzo krótkie, ale w odniesieniu do liturgii one nie mogły trwać dłużej.
• Skąd wybór takiego właśnie tematu?
Koperski to jest genialny temat! Dla osoby, która rozpoczyna pracę w kierunku habilitacji, znalezienie tematu jest niezwykle trudne. Gdy mówię, że wykonujemy utwory Maksymiliana Koperskiego, to 99% osób pyta: „A kto to jest?”. Dlatego więc Koperski, że do tej pory nikt go nie znał.
Dzięki temu, co się dzieje w Gostyniu, który wydobył na światło dzienne muzykę Zeidlera i Koperskiego, polska muzyka jest o wiele bogatsza. Polska historia muzyki nie notowała tego nazwiska. Z tego okresu znamy właściwie tylko Moniuszkę. Ale oprócz niego żyło i komponowało wiele więcej osób. Czuję się dłużnikiem jeżeli chodzi o Gostyń. Wydaje mi się, że to nie ja robię coś dla Koperskiego, czy dla Gostynia, tylko wręcz odwrotnie.
• Za co ceni Pan twórczość gostyńskiego kompozytora?
Dla mnie najważniejsza w utworach Koperskiego jest nieprawdopodobna melodyjność i dbałość o to, by każdy utwór po prostu był ładny, by dodawał rangi uroczystościom. Są to aranżacje z pewną wzniosłością i dostojnością.
Poza melodyjnością utworów ciekawa jest wirtuozeria kompozytora. Mam wrażenie, że jako skrzypek i doskonały wirtuoz kompozytor niejednokrotnie ograniczał się w dopowiadaniu pewnych wirtuozowskich wstawek, by nie sprawiać trudności wykonawcom. Dodaje to utworom Koperskiego smaku.
• Dziękuję za rozmowę.
* * *
• Po raz pierwszy koncertuje Pani w murach świętogórskiej bazyliki? Jak ocenia Pani panujący tutaj klimat? Jakie są Pani pierwsze wrażenia?
Bernardeta Wujtewicz: Wrażenie jest bardzo dobre. Przede wszystkim piękna okolica, monumentalizm bazyliki, ale jednocześnie atmosfera kameralna dzięki nawom ułożonym na planie koła. Jeżeli chodzi o akustykę, ten układ jest bardzo pomocny. Wszystko doskonale słychać. Dzięki akustyce granie tu sprawia mi wielką przyjemność.
• Jak ocenia Pani utwory M. Koperskiego? Czy to kompozycje trudne od strony wykonawczej? Jak wyglądały przygotowania do występu?
Sposób instrumentacji i dobór instrumentów przez Koperskiego jest przedziwny. Zajmuję się muzyką dawną, do której można także zaliczyć Koperskiego. To nieprawdopodobnie ciekawe pod względem muzykologicznym. Dlatego też starałam się, aby ta muzyka miała rys tamtego okresu; by retoryka muzyczna w powiązaniu z tekstem miały logiczne uzasadnienie w sposobie pojmowania muzyki z tamtego czasu.
• Jak wyglądała praca nad partyturami kompozytora?
Zawsze obstaję przy takiej opcji, że muzyka instrumentalna służy tekstowi, a nie odwrotnie. Patrząc na partyturę, układ głosów starałam się poprowadzić melodię wedle zasad, które przewijają się w samej muzyce Koperskiego. Podczas prób miały miejsce przyjacielskie spory pomiędzy muzykami, ale zawsze pozostajemy przy opcji takiej, że muzyka służy tekstowi.
• Dziękuję za rozmowę.
Wysłuchała
ELŻBIETA ULATOWSKA
Nr 38, z dnia 7 października 2011 r.
Fot. Adam Szopa – Netbox, autorka