Przejdź do treści

Zeidler – to już jest marka

7 10

Jubileuszowa piąta edycja Festiwalu Muzyki Oratoryjnej „Musica Sacromontana” dobiegła końca. To był udany festiwal – zarówno pod względem muzycznym i artystycznym, jak i organizacyjnym. Usatysfakcjonowani są melomani, ujęci magią miejsca artyści, zadowoleni członkowie Stowarzyszenia Miłośników Muzyki Świętogórskiej im. Józefa Zeidlera, sprawcy tej pełnej hitów muzycznej uczty.

Prawykonanie „Litanii F-dur” Józefa Zeidlera oraz „Oratorium Mesjasz HWV 56” Georga Friedricha Händla w wykonaniu Zespołu Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia” i Orkiestry Barokowej „Accademia dell’Arcadia” usłyszała publiczność w sobotni wieczór 2 października publiczność.

7 10Barokowa świątynia przeżywała prawdziwe oblężenie nazajutrz. Finałowy koncert festiwalu dedykowano mieszkańcom gminy Piaski z okazji 20-lecia samorządu. Rekordowa liczba melomanów wysłuchała „Koncertu fortepianowego f-moll op. 21” Fryderyka Chopina w wykonaniu wybitnego pianisty Janusza Olejniczaka i kwartetu smyczkowego. Wcześniej można było wysłuchać „Kwartetu Smyczkowego d-moll, KV 421, No 15” Wolfganga Amadeusza Mozarta, zaś młoda, utalentowana pianistka Julia Kociuban wykonała „Mazurki op. 50” F. Chopina, dedykowane Leonowi Śmitkowskiemu z podgostyńskiego Siedmiodrogowa. Rozbrzmiała także muzyka Alfonsa Szczerbińskiego, nieznanego dotychczas pianisty i kompozytora, który urodził się w Gostyniu.

Artyści, którzy wystąpili w sobotę, w samych superlatywach wypowiadali się o gospodarzach. Wykonanie niełatwego, lecz niezwykle pięknego utworu świętogórskiego kompozytora J. Zeidlera, sprawiło im mnóstwo satysfakcji.

Pierwszy kontakt Anny Szostak, dyrygentki „Camerata Silesia”, z muzyką J. Zeidlera miał miejsce jeszcze zanim rozpoczęły się festiwale na Świętej Górze. W 2003 roku w warszawskim Studio Koncertowym S-1 dyrygowała śpiewakami i zespołem instrumentalnym Agaty Sapiehy podczas koncertu „Odkrycia”, sygnowanego przez Europejską Unię Radiową. Prawykonaniem dawnej muzyki polskiej, obok utworów Jana Wańskiego, był wówczas także „Stabat Mater” J. Zeidlera. Czy oczekiwania wobec tego kompozytora spełniły się?

— Zeidler to absolutne odkrycie. Byłam zaskoczona, że tak znakomity kompozytor był nieznany. Na uczelniach nie uczono o nim. Wśród przedstawicieli polskiej muzyki dawnej zawsze były te same nazwiska. Wśród nich nie było Zeidlera. To trochę wina nas – Polaków. Nie zawsze dbamy o swoją tradycję, kulturę. Chylę czoła przed wspaniałymi ludźmi ze Stowarzyszenia Miłośników Muzyki Świętogórskiej, którzy docenili to, co mają, i w ramach swojej pasji postarali się o uwiecznienie muzycznych dzieł – przyznaje A. Szostak, dla której muzyka J. Zeidlera jest już rozpoznawalna. Jak dodaje, brakuje kompozytorów, którzy tworzyliby w takim stylu jak on.

Czy muzyka Zeidlera jest wymagająca?

— Zależy które utwory. W nagranej już „Litanii F-dur” są arie koloraturowe, bardzo pomysłowe, wirtuozowskie, wymagające precyzji wykonawczej od śpiewaków. W ogóle cały styl koncertujący jest atrakcyjny dla publiczności, gdyż są duże zróżnicowania – komentuje A. Szostak. – Musimy być zgodni z wymaganiami epoki. Staramy się zatem nagrywać muzykę Zeidlera na instrumentach dawnych, ale trzeba ją też wykonywać nowocześnie i atrakcyjnie dla słuchacza, gdyż chcemy, żeby te utwory żyły życiem koncertowym. Życzyłabym sobie, żeby jak najwięcej osób, zarówno w Polsce, jak i za granicą, usłyszało muzykę Zeidlera. Razem z zespołem jesteśmy na świętogórskim festiwalu już po raz trzeci i każdy z utworów, które tutaj prawykonałam, powtórzyłam w Katowicach.

Zdaniem dyrygentki, Święta Góra jest szczególnym miejscem, w którym stworzone są fantastyczne warunki dla wykonawców.

— Jesteśmy tutaj otoczeni opieką i gościnnością. Możemy skoncentrować się tylko na muzyce. Istnieje coś takiego, jak ‘genius loci’ [duch opiekuńczy] tego miejsca. Czuje się tę magię, wspaniałą atmosferę. Moi śpiewacy tęsknią za Świętą Górą. Gdy zbliża się czas, kiedy mamy tu przyjechać, bardzo się cieszą – dodaje dyrygentka.

Orkiestra Barokowa „Accademia dell’Arcadia” wystąpiła po raz pierwszy na „Musica Sacromontana”, ale poznańscy artyści znali wcześniej członków SMMŚ im. J. Zeidlera, którzy są organizatorami tego muzycznego przedsięwzięcia.

— Jesteśmy zaczarowani miejscem i sposobem organizacji tej dużej imprezy, której przygotowanie wymaga nie tylko dużych nakładów finansowych, ale też olbrzymiej staranności i pracy, żeby wszystko spiąć w tak krótkim czasie w całość. Od nas też wymaga to sporo wysiłku, gdyż jest bardzo mało czasu na wielkie dzieła wokalno-instrumentalne, ale przy pomocy ludzi, którzy doskonale znają tę materię, udaje się to przeprowadzić – podkreśla Michał Grześkowiak, dyrektor generalny orkiestry.

„Accademia dell’Arcadia” działa od 2002 roku. Zespół specjalizuje się w wykonywaniu muzyki dawnej na instrumentach historycznych, zgodnie z praktyką wykonawczą i stylistycznymi wymogami okresu baroku i klasycyzmu.

— Udział w „Musica Sacromontana” jest dla nas doświadczeniem organizacyjnym. Możemy zobaczyć, jak festiwal ten jest dobrze przygotowany i jak znakomicie sprzedany publiczności. Ale wydaje mi się, że sami wnosimy też wiele, jeśli chodzi o ofiarowanie melomanom naszych ponad 8-letnich doświadczeń z dawną muzyką polską – przyznaje Maciej Prochaska, dyrektor artystyczny „Accademia dell’Arcadia”.

Jak „arkadyjczycy” oceniają muzykę J. Zeidlera?

Znamy jego twórczość nie tylko z dzieł, które zostały już odkryte i wykonane, ale też z partytur, które nie zostały jeszcze opracowane, gdyż jako muzykolodzy pochylaliśmy się nad nimi w archiwach – mówi M. Grześkowiak. – Litania, którą mieliśmy okazję wykonać, to niesłychanie ciekawy, barwny utwór, bardzo wymagający pod względem wykonawczym, idiomatycznie zbliżony do stylistyki klasycyzującej. Styl, który przedstawia Zeidler w swoich utworach, jest wykładnią analizy stylów europejskich. Jest w nim dużo stylu włoskiego, mamy też mieszankę stylu berlińsko-drezdeńskiego.

— Przywykliśmy do widzenia muzyki przez pryzmat najwybitniejszych geniuszy, do tego, że barok to Bach i Händel, a klasycyzm to Mozart, Haydn i Beethoven. To nie jest prawda, ponieważ w tym czasie w Europie działały setki kompozytorów i praktycznie każdy ośrodek miał swojego mistrza. Zeidler to kompozytor wczesnoklasyczny. Styl, w którym tworzył, określa się dziś jako styl galant. Muzyka Zeidlera jest na tyle dobra, atrakcyjna dla słuchacza, że samo nazwisko Zeidler już się sprzedaje. Jest to już jakaś marka – komentuje M. Prochaska. — Według mojej subiektywnej oceny, „Litania F-dur” jest jednym z lepszych dzieł, bardzo atrakcyjna pod względem melodycznym, tematy są niezwykle fantazyjne, koncertująco potraktowane instrumenty dęte, bardzo ciekawa partia chóru, zgrabna harmonia.

Na zakończenie finałowego koncertu, już po kilku wspaniałych bisach mistrza J. Olejniczaka, ks. Jakub Przybylski, dyrektor festiwalu, przypomniawszy listę mecenasów i sponsorów imprezy, delikatnie zasugerował, że skoro – sądząc po reakcji publiczności – impreza tak się podobała, to jest duża szansa na kolejne spotkanie za rok, a potem na kolejne… jubileusze. Zatem – do zobaczenia za rok.


AGNIESZKA JAKUBOWSKA
WOJCIECH CZEMPLIK
gazeta
Nr 38, z dnia 8 października 2010 r.